Okładka %

Może ostatni taki głupiec (CD)

Wydawnictwo: Studio DR sp.z o.o. Dział: Muzyka INDEKS: DRC0038B28161
30,00 zł 5,00 zł Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 5,00 zł
Darmowa dostawa od 150 zł Paczkomaty 10 zł Poczta Polska 15 zł Za pobraniem 15 zł

Opis

Mamy ogromną przyjemność zaprezentować państwu najnowszą płytę Tomasza Żółtko Jest to już 9 autorska płyta artysty (nie licząc 3 składanek), która jak zresztą każda kolejna będzie niewątpliwie zaskoczeniem dla odbiorców, szczególnie w warstwie muzycznej. Dotychczas, największy rozgłos zdobył album „Klatka skandalu” z wielkim przebojem „Kochaj mnie i dotykaj”, który przez kilka tygodni był numerem „1” na liście przebojów w Polsce! Tomkowi nie chodzi jednak o sławę, ale przede wszystkim o bardzo ważne treści, które od początku stara się przekazywać w swoich piosenkach wszystkim słuchaczom... „Może ostatni taki głupiec” – oto tytuł najnowszej płyty Tomasza Żółtko. Tytuł niezwykły, niepokojący, może nawet skandalizujący odrobinę. Artysta przedstawia się w nim jako nienormalny… ostatni nienormalny…

Z całą pewnością stanowi to swoistą prowokację, (co u Tomka nie jest niczym szczególnym), jednak dlaczego akurat „głupiec”?
Już pierwsze przesłuchanie wyjaśnia wiele. Mamy bowiem do czynienia z produkcją na tyle niezwykłą, że rzeczywiście trzeba być chyba… niespełna rozumu, żeby się na coś takiego współcześnie poważyć. Niezwykłe są teksty i niezwykła jest muzyka. Gdy chodzi o słowa - autor zajmuje się w nich z jednej strony pornografią, zwątpieniem, nienawiścią, antysemityzmem, potrzebą przebaczenia, z drugiej – miłością do żony (także w tym wymiarze erotycznym – ups!), miłością do dzieci, pokojem z Bogiem i wdzięcznością. Któż dzisiaj pisze piosenki o takich sprawach??? W epoce „majteczek w kropeczki”…? Liryka na płycie „opakowana” została w dźwięki – powiedzieć oryginalne – to mało. Wielka w tym zasługa Mirosława Stępnia. Muzyka jest stylistycznie bardzo eklektyczna, trudno ją jednoznacznie sklasyfikować. Uważam, że jej charakter najlepiej oddaje stare określenie „art – rock”, zwany też „rockiem progresywnym”. Zadziwiające współbrzmienia, układy harmoniczne, zestawy używanych instrumentów, aranżacje… Wszystko zaskakuje! I znów, (choć pewnie antyreklamowo wbijam gwóźdź do trumny „ostatniego głupca”), trzeba jasno napisać – nikt tak dzisiaj nie gra… No – prawie nikt… Płyta jest więc taka… „żółtkowa” do bólu. Tomasz, z jakichś sobie znanych powodów, potrzebuje się narażać i sam siebie tym samym skazuje na marginalizację, na komercyjną klęskę. Jego twórczość z całą pewnością nie będzie uznana przez wiele rozgłośni radiowych, które w trosce o słuchalność nie będą emitować utworów trwających po pięć minut i więcej. Treści przez niego proponowane zostaną odrzucone zarówno przez tych, którym tematyka związana jakoś z Bogiem, z definicji kojarzy się z bigoterią i dewocją (ci z miejsca odeśląTomasza do „kruchty”), jak i przez tych „nabożnych”, dla których obrazoburczo mało będzie w nich „alleluj, chwałapanów”i „uwielbiamcięciów”… (pozwoliłem sobie zacytować powiedzonka zasłyszane z ust artysty)
A jednak!!!
„Może ostatni taki głupiec” to płyta piękna! Z całą pewnością trudna, ale też piękna. Wymaga skupienia. Jej nie można „słuchać” przy okazji towarzyskiego spotkania lub mycia okien. Tu trzeba usiąść, wyłączyć telefony, może przytulić ukochaną osobę, zamknąć oczy i… Płyta jest piękna! Ewidentnie zyskuje przy kolejnych odsłuchaniach. Dzieje się na niej tak wiele, że za pierwszym razem nie jesteśmy w stanie wszystkiego wysłyszeć i docenić. No i płyta jest bardzo energetyczna. Kipi emocjami. Jeżeli ktoś zada sobie trud i zechce „powspółprzeżywać” – po 54-ech minutach jej trwania poczuje się cokolwiek wyczerpany… Wiem, że Tomek Żółtko, zdaje sobie sprawę z tego, że jest współczesnym Don Kichotem. Sam czasami tak siebie nazywa… Czyżby dlatego „Może ostatni taki głupiec”? Lecz może to my powinniśmy się przy okazji płyty Tomasza zastanowić – co to znaczy dzisiaj być normalnym??? Kto naprawdę jest głupcem… Kończąc więc napiszę – POLECAM! Tę płytę warto mieć choćby ze snobizmu. Ale przede wszystkim dlatego, że zmusza ona do refleksji i uwrażliwia na nową (starą???) estetykę. ODRADZAM natomiast tę produkcję ludziom, którym się wydaje, że już WIEDZĄ… Jej autor z całą pewnością nie lubi fanatyków i pyszałków. Piotr Kwieciński